Długo mnie nie było w naszym blogowym świecie, ale wracam powoli z czego się bardzo cieszę. Stęskniłam się za codziennymi odwiedzinami u Was i mam nadzieje że teraz będę nadrabiać zaległości.. Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami moimi wspomnieniami z lat dzieciństwa.Pierwszym wspomnieniem jest szarlotka mojej mamy. Mama piekła ją zawsze na niedzielę i był to taki rytuał. Ja też piekę ją bardzo często i za każdym razem wspomnienia wracają. Dzisiaj też upiekłam "szarlotkę mamy" i jeszcze ciepła znikła z blachy;-)))) Drugim fajnym wspomnieniem jest oto ta "pogodynka". Dostałam ją w prezencie od pani Marzenki i jej rodziny. Pani Marzenka tym prezentem sprawiła mi ogromną radość ponieważ podobna pogodynka 20 lat temu wisiała w domu mojej cioci i był to codzienny punkt obserwacyjny. Moja osobista stacja meteo jest teraz główną atrakcją mojego domu. Powiesiłam ją koło okna w jadalni i wszyscy goście którzy jedzą u mnie posiłki zawsze spoglądają na nią licząc że na polku będzie chłop;-))))))) i pogoda będzie murowana.
Jak na razie chłop stoi na polu, a baba schowana w chałupie więc myślę że pogoda się utrzyma choć przez jakiś czas na co oczywiście liczę ja i moi goście.
Pozdrawiam
Danka
Wspominkowo Danusiu u Ciebie:) Pogodynka cudna, pamiętam takie....a jabłecznik marzenie, jutro piekę bo teraz jest 23.00 Danusiu, dlaczego Ty mi to robisz!
OdpowiedzUsuńbuziaki i fajnie, że już jesteś!
Pogodynka jest śmieszna i rozkoszna, też takie pamiętam:).
OdpowiedzUsuńA szarlotka, z pewnością - marzenie!
Moja teściowa ostatnio taki domek sobie zafundowała, tylko jeszcze kołeczki do zawieszania ma! I jest bardzo zadowolona, bo też jej się dawne czasy przypomniały :) A szarlotka...no cóż, chyba ja też o tym jutro pomyślę ;)
OdpowiedzUsuńMoja szarlotka właśnie się dzisiaj skończyła...
OdpowiedzUsuńNie wypuszczaj baby z chałupy, niech sobie posiedzi trochę, dzieciuków dopilnuje, podłogi wyszoruje, pierze dżeć trza :) a chłop przed chałupą też ma swoje pilne roboty i tak baba w chałupie - słonko na niebie :) Szarlotka wygląda pyyysznie, u mnie na razie królują ciasta ze śliwkami, ślę buziaki na promykach słonka i mam nadzieję, że się wkrótce zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńOj, to jeszcze produkuja takie pogodynki??!! :)
OdpowiedzUsuńPamietam i swoją z dzieciństwa :) jedną to nawet rozebrałam do cna bo tak się interesowałam co tam jest w środku i jak to działa ;)
Szarlotka na kruchym spodzie, kruchym przykryta? Znam tez taką, niebo w gębie, a dodajesz cynamonu?? :)
Uściski Danusiu :)
Iko i jak to działa??
OdpowiedzUsuńDanusiu a może by tak przepis na szarlotkę, bo bardzo przypomina moją babciową i bym porównała.
hehehe też mam taką pogodynkę :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOby jak najdłużej nie zostały już tylko wspomienia.Mieszczuch zatracają w swym pędzie wszystko,dobrze że wieś jest ostoja smaków, zapachów...
OdpowiedzUsuńjacie pamiętam takie pogodynki u mnie tez kiedyś była!!!Ciacho wygląda wspaniale!Buziaki:)
OdpowiedzUsuńDanusiu tą pogodynką to i mi wspomnienia wróciły, stała taka u mojej pra babci w domu, byłam u niej ostatnio 3 lata temu i wciąż tam była:)Jako dzieci zawsze spradzałyśmy pogodę:)
OdpowiedzUsuńA kto nie lubi szarlotki, nie znam takiego:)
Buziaki posyłam
Ach, te wspomnienia...:))))) Dobrze, Danusiu, że będziesz teraz częściej się odzywać, bo bardzo lubię czytać Twoje posty:) A na szarlotkę jadę w niedzielę do mamy:))))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma jakieś wspomnienia z dzieciństwa i zawsze są to te najmilsze, do ktorych zawsze wracamy:)
OdpowiedzUsuńJa również przepadam za szarlotkami, jabłecznikami i wszystkimi odmianami jabłek w cieście:D Danusi jeśli to nie tajemnica może podasz przepis na ową szarlotkę :)? Tym sposobem ciasto twojej mamy zyska sobie miano "nieśmiertelnego" :D Pozdrawiam Ciepło!
OdpowiedzUsuńO POGODYNCE SIE NIE WYPOWIEM...ALE SZARLOTKA...ODDAM PÓL DOMU ZA KAWAŁECZEK:))))
OdpowiedzUsuńPogodynka świetna a szarlotka....mniammmm....
OdpowiedzUsuńFajna sprawa z tą pogodynką,jak miałam może 15 lat to moja mama miała tez taka w domu i tez codziennie obserwowałyśmy czy będzie pogoda czy deszcz,bylo to fajne i teraz gdzies tez widziałam cos takiego w jakims sklepie ale juz nie wiem gdzie to bylo:)A ciacho tez wyglada wspaniale:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDanusiu właśnie też piekę szarlotkę na niedzielę, a taka baba z chłopem stała również w moim domu dzieciństwa. Pozdrawiam Cie serdecznie.
OdpowiedzUsuńPysznie i wspomnieniowo u Ciebie Danusiu, czyli tak jak lubię :) Szarlotka aż się śmieje z Twoich zdjęć :) a domek pogodowy też pamiętam z czasów dzieciństwa.Pamiętam ,że był nawet swego rodzaju wynalazkiem technicznym i jako dzieci dziwiliśmy się ,że baba z chłopem wiedzą kiedy będzie pogoda a kiedy leje :) Uśmiecham się pod nosem ,bo dzisiejsze dzieci by mnie pewnie wyśmiały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie i życzę by częściej z tej chatynki wyłaniał się chłop, bo tę babę tu dali prawie na niepogodę -szkoda bo mogli odwrotnie ... ( hi,hi )
Hej ! Danusiu moja ciocia tez miała taka pogodynkę. Pamiętam jak mi się podobała. Szarlotkę uwielbiam. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczna pogodynka!,placuszek wygląda apetycznie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDzięki takiej samej szarlotce nauczyłam się błyskawicznie piec ciasta.
OdpowiedzUsuńW wiejskim kaflowym piecu:)
A pogodynka kojarzy mi się jeszcze, z białym plastikowym domkiem.
Gorąco pozdrawiam:)